Wiosna w pełni za moim oknem, więc czas na recenzję bardzo wiosennego koloru pomadki Inglot ;)
Zamknięta jest w eleganckim, typowym dla marki Inglot opakowaniu. Ma solidne zamknięcie, nie otwiera się w torebce więc można nosic ją luzem bez obaw że otworzy się i ubrudzi wszystko.
Zamknięta jest w eleganckim, typowym dla marki Inglot opakowaniu. Ma solidne zamknięcie, nie otwiera się w torebce więc można nosic ją luzem bez obaw że otworzy się i ubrudzi wszystko.
Producent opisuje ją następująco 'Pielęgnuje, nawilża i chroni usta dzięki zawartości witaminy E i oleju z pestek brzoskwini. ' Ja tej pielęgnacji nie zauważyłam, lecz pomadka również nie przesusza ust. Można powiedziec, że nie polepsza ani nie pogarsza ich stanu.
Jej konsystencja jest bardzo zbita, twarda, tępa i ciężko ją równomiernie rozprowadzic na wargach. Według mnie jest to produkt wyłącznie do bardzo zadbanych ust, ponieważ bardzo podkreśla wszystkie suche skórki i wszystko czego byśmy nie chciały ;) Kolor jest bardzo ładny, żywy. Jej największym plusem jest trwałosc, nie sposób jej zetrzec - u mnie wytrzymała całą imprezę z jedną poprawką w ciągu ośmiu godzin. Kiedy jemy i pijemy wytrzymuje około 4h.
Niestety pomadka nie schodzi równomiernie, po kilku godzinach robią się nieestetyczne ślady jej pozostałości. Nie jest to produkt dla każdego, ale nie jest zła. Dostaniemy ją w sklepach Inglota w cenie około 23zł. Moim zdaniem warto ją kupic, jednak nie jest to najlepsza pomadka jaką miałam.